-Jasne...-powiedziałem trochę znudzony
-Co?
-Nic,nic...po prostu....wiesz...nie obrazisz się jeśli poszedł bym gdzieś....gdzieś....indziej?
-Nie...skąd-powiedziała lekko zesmutniała Vicky
-Hahhehaha-zacząłem się śmiać
-Aron?Wszystko w porządku?
-Nabrałaś się...Hhehe!No to co teraz robimy?
-Aron,żartownisiu spójrz za siebie...
Odwróciłem się i szybko schyliłem bo właśnie została w moim kierunku wyrzucona kula śniegowa.
-Vicky....dopadnę cię....-zacząłem gonić waderę,a ta śmiała się.W końcu na nią wskoczyłem ale przeoczyłem to że jesteśmy na wzgórzu.Stoczyliśmy się z niego i wylądowaliśmy w jakimś błocie.Obaj zaczęliśmy się śmiać.
-Vicky?
-Co?
-Zejdź ze mnie....hehehhe...
-Co?A tak....sorry...
-Nie ma co...przyda nam się kąpiel...
-Wodospad?
-E...nie...czekaj,na trzy wyskoczymy z tego błocka...
Wyskoczyliśmy jednocześnie ze śliskiego błota,Vicky wylądowała na śniegu pod którym był wielki kamień,ale tam gdzie ja wyskoczyłem,śnieg miał metr głębokości.
-O...Widzę że wybielasz się naturalnymi sposobami....
-Ha-ha-ha....bardzo śmieszne....-powiedziałem otrzepując się na Vicky.
-Aron...
-Tak?
<Vicky?Nie mam już pomysłu na cd. reszta w twoich łapach;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz