Od szczeniaka byłem szkolony w walce.Rodzice uważali,że byłem do tego urodzony,ja jednak myślałem inaczej.Prawie nigdy ich nie widywałem,ciągle byli zajęci,jak to alfy.Najbardziej lubiłem moją opiekunkę Dianę.Była dla mnie jak matka,zawsze była przy mnie.To ona mnie wychowała.W końcu dorosłem do 2 lat.Byłem gotowy,by walczyć.Co chwilę ja i moi rówieśnicy oraz starsze wilki byliśmy wysyłani na wojny.Po roku byłem wykończony,miałem dość.Oznajmiłem rodzicom,że odchodzę.Nie wyglądali na zmartwionych.
Po 2 miesiącach...
Długo nie mogłem znaleźć żadnej watahy,ale nie traciłem nadziei.W końcu po całych dwóch miesiącach natrafiłem na ślady wilczych łap w lesie.Co więcej były one świeże.Po śladach dotarłem do polanę.Na niej zobaczyłem watahę wilków jedzącą jelenia.Poczekałem,aż skończą się posilać.W końcu wszyscy wstali i gdzieś poszli,każdy gadał z kimś innym,więc nie wiedziałem do kogo się odezwać.Nagle ktoś mnie przewrócił.Ujrzałem czarną wilczycę ze skrzydłami,groźnie patrzącą w moją stronę.
- Szpiegujesz nas? - zapytała szczerząc kły.
- Nie!Ja tylko...Au! - Dostałem od niej po pysku.
- Vivimorte,co się dzieje? - Usłyszałem głos wilczycy gdzieś nad moją głową.
Zauważyłem białą wilczycę z niebieskimi detalami.Zdaje się,że była alfą tego stada.
- Ten wilk nas szpieguje.
- Czy mogłabyś powiedzieć swojej koleżance,żeby ze mnie zeszła? - spytałem.
Alfa spojrzała znacząco na drugą waderę,a ta tylko mruknęła do niej :
- Sorry,mam dziś zły humor.
Wilczyca zeszła ze mnie,a ja wstałem,zacząłem się otrzepywać z ziemi i opowiadać.
- Odszedłem od watahy rodziców.Tam ciągle musiałem walczyć.Nie chce takiego życia.Postanowiłem poszukać innego stada.Trafiłem tutaj i was znalazłem.To mogę dołączyć?
- Możesz,z chęcią cię przyjmiemy.A tak przy okazji,jestem Andromeda.
- A ja jestem Rubby.
- Niestety ominął cię obiad.Tak więc znajdź sobie kogoś kto cię oprowadzi po terenach.
Rozejrzałem się po wszystkich wilkach.Jedna niebieska wilczyca pomachała mi przyjaźnie trzema ogonami.Chciałem podejść,ale zamieniła się w strumień wody i spłynęła do pobliskiego jeziorka.Potem zauważyłem białego basiora,ale on też szybko gdzieś zniknął.Reszta pogrążona w rozmowie oddaliła się w las.Kątem oka zauważyłem Vivimorte znikającą pomiędzy drzewami.Postanowiłem pobiec za nią.Chyba mnie usłyszała,bo po paru metrach wspięła się na pochyłe drzewo i rozejrzała podejrzliwie po lesie.Chciałem ją wystraszyć.Stałem się niewidzialny,a potem teleportowałem się na drzewo obok niej.Stała tyłem więc znów zrobiłem się widzialny i krzyknąłem jej do ucha :
- Mam cię!
Wadera prawie spadła na ziemię.
- Co ty robisz?!
- Wyluzuj...Tak właściwie to gdzie biegłaś?
- Nie twoja sprawa - odpowiedziała.
Zleciała na dół i zaczęła biec.Pobiegłem jej śladami.
<Vivimorte dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz