Spojrzałam na basiora on patrzył daleko przed siebie w dolinę.Widziałam jego myśli,nie wierzyłam że w naszej watasze ktoś taki będzie.Ja jednak nie byłam gotowa,spuściłam wzrok,ale zaraz go podniosłam by basior mógł odczytać odpowiedź...
-Hm...trudno...ale pamiętaj...bez względu na wszystko nadal będziemy przyjaciółmi...
Spuściłam wzrok i nie odezwałam się ani słowem.
-A nie?
-Będziemy...spokojnie...
-Czemu tak dziwnie zareagowałaś?
-Bo...-zamiast dokończyć postanowiłam spojrzeć basiorowi w oczy
-Rozumiem...i to jest dziwne...
-Czemu?-spojrzałam na basiora.Humor mi powrócił ale znów odszedł.
-Aha...już wiem czemu...mieliśmy o tym nie rozmawiać...Dlaczego?Jak i kiedy to się stało?
-Wydaje mi się że od samego początku...
-Co?
-Kiedy przyszłaś z Saphirą i zaprosiłaś na polowanie...Widziałem coś w twoich oczach...Taką...mało wilczą łagodność....
-Mów jaśniej...
-Chodzi o to że masz bardzo miękkie serce...Dobra...rozmawiałem z twoją siostrą...Mówiła mi że chodzisz na polowania tylko raz w miesiącu i to nie sama,dla tego że nie jesteś w stanie zabić...
-Co?!Ona ci mówiła?Miała tego nie robić...
-Czy gdyby tobie zagrażało życie ze strony wrogiego wilka...zabiłabyś go?
Milczałam,ale widziałam kątem oka drwiący a jednocześnie niedowierzający uśmiech.
-Zabiłabyś...?
-Nie!Zadowolony?
-Lejlo...ale...
-Nie potrafię...nie chcę...-na początku cieszyłam się że zeszliśmy z poprzedniego tematu ale teraz znów nie miałam ochoty na rozmowę.
-Zawsze marzyłam aby być wojowniczką...Mama zawsze mi mówiła że byłabym świetna w tym kierunku...Mówiła że jesteś zwinna i sprytna...ale nie dość silna emocjonalnie.
-Od urodzenia nie chciałaś tego robić?
-Nie...szkoliłam się na wojowniczkę...walczyłam z cieniami tworzonymi przez zaklęcia innych wilków...Ale pewnego dnia wszystko się zmieniło...
-Mogę ci przerwać?Czy ty wcześniej polowałaś?
-Nie...Więc...Noc była pochmurna,nie było światła księżyca.Wysłano mnie abym poszukała członka który nie wrócił do watahy.W lesie znalazłam innego wilka...był już słaby poraniony...Wymówił tylko słowa że jest szpiegiem że będzie wojna...Ojciec kiedy jeszcze nie uciekł starał się mnie nauczyć aby zabijać wrogów.Podeszłam do wilka ale nie mogłam mu wyrządzić krzywdy...Zaniosłam go na własnym grzbiecie do mojej jaskini.Gdzie uleczałam go eliksirami.Udało mi się go uratować...Potem podziękował...i zapytał czemu go oszczędziłam.Nie odpowiedziałam na jego pytanie.Odprowadziłam go jeszcze lekko kulejącego do miejsca w którym go znalazłam.Potem wiedział gdzie iść.Poczułam że uczucie ratowania kogoś przewyższa...Kiedy wróciłam na teren watahy...wszystkie wilki wyszły i patrzyły na mnie dziwnie...Matka zapytała czemu to zrobiłam...ja rzuciłam jej tylko gniewne spojrzenie.Potem nigdy się nie odzywałam kiedy mordercy zabijały kolejne wilki...Kiedy odchodziłyśmy z Andromedą,widziałam siebie w nowej watasze...gdzie nigdy nie zginął żaden wilk....Jednak ten koszmar znów powrócił...Tutaj nie mogę stać i patrzeć...-dokończyłam opowieść.
-O...Na prawdę ty tak masz?
-Ile jeszcze mam to powtarzać?
-Ja nie waham się zabić wroga...
-Ty to nie ja...
Zauważyłam idącą na luzie Nikitę.
-Cześć Nikita-przywitałam się
-Hej...o czym gadacie...
-O Lej..-zaczął Grey
-...o niczym-przerwałam
-E...dobra...powiedzmy że tego nie było...
-Gdzie idziesz Niki?-zapytał Grey
<Nikita?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz