wtorek, 10 grudnia 2013

Od Tiny - CD historii Andromedy

- Oczywiście,że z tobą wyruszę.Przecież nie zostawiłabym cię samej.Kiedy idziemy?
 - Możemy już teraz.Chce to stworzenie jak najszybciej obalić.Mam nadzieję,że uda nam się to jeszcze przed jutrem.
 - Na pewno zdążymy.Mam bardzo dobry węch,szybko wytropię tą istotę.
 - No to ruszajmy.
 Bez pożegnania,nikomu nic nie mówiąc wymknęłyśmy się do lasu.Trafiłyśmy na wąską ścieżkę.Gdy tylko zniżyłam nos do ziemi poczułam dziwny zapach.To był zapach tej istoty.Ruszyłyśmy jego śladem.Później nie trzeba było już węszyć,bo na dróżce były ślady kopyt.Dotarłyśmy na skraj mrocznego lasu.
 - I co teraz?Wchodzimy tam? - zapytałam lękliwie,bo jeszcze po normalnym lesie chodziłam niepewnie,a co dopiero po tym.
 - Musimy...
 Niepewnie przekroczyłyśmy granicę naszego lasu.I nagle usłyszałyśmy tupot.Schowałyśmy się w krzakach.Koło nich pojawiła się ta istota.
 - Słuchaj Tina... - szepnęła do mnie Andromeda - skaczemy na to coś na trzy ok? Raz....dwa....TRZY!
 Po jednym długim skoku znalazłyśmy się na grzbiecie tego stworzenia.Próbował nas zrzucić i w końcu mu się to udało.Zaczął uciekać w mroczny las.Pobiegłyśmy za nim.Nie mógł się bronić,bo nie miał łuku ani strzał,ale posiadał jeszcze kopyta.Na szczęście ich nie użył.Na zakręcie stanął,a wtedy zza drzew wyskoczyło pięciu takich,tym razem uzbrojonych.Teraz to my zaczęłyśmy uciekać.Musiałyśmy w biegu robić uniki,bo strzał były bardzo celne i każda była tylko o centymetr dalej od nas.Chwilę później znalazłyśmy się przy jakimś starym murze i nie miałyśmy drogi ucieczki.Byłyśmy pewne,że zginiemy.Tajemnicze istoty już napinały na nas łuki,gdy niespodziewanie jednego z nich,stojącego na przodzie,przeszyła strzała.Reszta zaczęła się lękliwie rozglądać skąd nadchodził atak.Nagle w powietrzu pojawiło się pełno strzał,więc stworzenia zaczęły uciekać.Po chwili nastała cisza.Ja i Andromeda spojrzałyśmy w górę i zobaczyłyśmy elfy siedzące na drzewach.Było ich z dziesięć.Zeskoczyły z drzew i podeszły do nas.
 - Dziękujemy wam bardzo - odezwała się Andromeda. - Gdyby nie wy,oni by nas zabili.Co to właściwie za istoty były?
 - To centaury,pół ludzie pół konie - odpowiedział przywódca elfów.
 - No to już wiemy z czym mamy do czynienia.
 - Odprowadzimy was do bezpiecznego miejsca.Centaury się nas boją,także nie musicie się obawiać,że nas zaatakują.
 Ruszyliśmy z powrotem.
 - Ostatnio widziałam jednego z nich na naszym terenie - powiedziała Andromeda.
 - Nigdy nie zapuszczali się tutaj.Zwykle można ich było spotkać w górach lub poza nimi.
 W końcu doszliśmy do naszego lasu.
 - Tutaj możemy się już rozstać.Nic wam nie grozi.Obiecujemy,że pozbędziemy się centaurów.
 Elfy odwróciły się.Część pobiegła na ziemi,a część skoczyła na drzewa.Poszłyśmy w stronę watahy.
 - No ja mam nadzieję,że się ich pozbędą - powiedział już ze spokojem w głosie.
 - Chodźmy trochę szybciej,zrobiłam się głodna.
 Po krótkim biegu znalazłyśmy się koło jaskini Andromedy.Nagle wyszedł z niej.Seth.
 - Andromedo!Jak mogłaś mnie tak oszukać!Przecież mogło ci się coś stać!
 Zauważyłam Lejlę stojącą ze skruszoną miną przy drzewie.Podbiegłam do niej.
 - Co się stało?Skąd on wie,gdzie byłyśmy z Andromedą?
 - Przygotowywałam eliksiry i on przyszedł się zapytać,gdzie Andromeda poszła.I mi się wtedy wymsknęło.
 Tymczasem Andromeda musiała się tłumaczyć.

 <Andromeda dokończ>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz